
Ogrody pałacowe w Ankh-Morpork uznawano za szczytowe osiągnięcie - jeśli tak można określić - jego kariery. Na przykład był w nich malowniczy staw rybny, długi na trzysta łokci, ale - wskutek jednej z tych błahych pomyłek w notacji, będących tak charakterystyczną cechą projektów Bezdennie Głupiego - szeroki na cal. Mieszkał w nim jeden pstrąg i było mu całkiem wygodnie, pod warunkiem że nie próbował zawrócić. Przy stawie zbudowano kiedyś ozdobną fontannę, która - uruchomiona po raz pierwszy - przez pięć minut tylko warczała groźnie, po czym wystrzeliła kamiennego cherubina na tysiąc stóp w górę.
W ogrodzie był też rów graniczny - właściwie rowek, tyle że dość głęboki. Rowek graniczny służył oznaczeniu posiadłości i powstrzymaniu bydła czy nieproszonych biedaków od włóczenia się po trawnikach, w taki sposób jednak, by - w przeciwieństwie do muru granicznego - nie zasłaniać pięknych widoków. Tutaj - zgodnie ze wskazaniami błędnego ołówka Bezdennie Głupiego - został wykopany na głębokość pięćdziesięciu stóp i pochłonął już trzech ogrodników.
Dodał(a): Corv
* * *

Wiele obiektów wzniesionych przez architekta i niezależnego projektanta Bergholta Grimwalda (Bezdennie Głupiego) Johnsona zapisano w kronikach Ankh-Morpork, często w rubryce z nagłówkiem „Przyczyna zgonu”. Był on — jak zgadzała się większość — geniuszem, przynajmniej jeśli zdefiniować to słowo w sposób możliwie szeroki. Z pewnością nikt inny na świecie nie potrafiłby stworzyć mieszanki wybuchowej ze zwykłego piasku i wody. Dobry inżynier, jak zawsze powtarzał, powinien być zdolny do wszystkiego. I on w samej rzeczy był.
Dodał(a): Corv
* * *