
Thursley, Eryk
Trzynastoletni domorosły demonolog, rozpieszczony syn handlarzy winem, wnuk demonologa, po którym przejął demologiczne księgi i wyposażenie, oraz papugę Polly. Mieszkał w Pseudopolis przy ul. Śmietnikowej.
Usiłował przywołać demona, ale udało mu się jedynie przywołać maga Rincewinda.
Astfgl uważał go za straszliwie błyskotliwego i obdarzonego rzadką odmianą pozbawionej skrupułów wybitnej inteligencji egoistę, przez co wydawał mu się idealnym kandydatem na funkcjonariusza Piekła.
Książki powiązane z postacią:

Otaczała go dżungla. Nie ta miła, ciekawa dżungla, przez którą mogliby pędzić bohaterowie okryci skórami lampartów. Była to poważna, realna dżungla, dżungla wyrastająca kolczastymi, kłującymi blokami zieleni; dżungla, w której każdy reprezentant królestwa zieleni podwijał gałezie i brał sie do trudnej pracy przerośnięcia wszystkich konkurentów. Ziemia nie była wcale ziemią, ale martwymi roślinami we wszystkich kolejnych stadiach, aż do kompostu. Woda kapała z liścia na liść, owady brzęczały w wilgotnym, pełnym zarodników powietrzu. Panowała straszna, martwa cisza, wywołana przez nagle gasnące motory fotosyntezy. Jodłujący bohater, który chciałby przefrunąć tędy na lianie, równie dobrze mógłby spróbować szczęścia w młynku do kawy.
Dodał(a): niebezpiecznyGroszek
* * *

Kotara odsunęła się z szelestem.
Za nią siedziała kobieta: pulchna, przystojna, choć o nieco wyblakłej urodzie, w czarnej sukni i ze śladami wąsika nad górną wargą. Za nią chowało się kilkoro dzieci w różnych rozmiarach. Rincewind naliczył ich przynajmniej siedmioro.
- Kto to? - zainteresował się Eryk.
- Ehem - odpowiedział Rincewind. - Myślę, że to chyba Eleonora Tsortiańska.
- Nie żartuj - szepnął chłopiec. - Wygląda jak moja mama. Eleonora była dużo młodsza i bardziej...
Głos go zawiódł. Wykonał rękami kilka falistych ruchów, sugerujących kształt kobiety, która zapewne nie potrafiłaby utrzymać równowagi.
Rincewind starał się nie patrzeć na sierżanta.
- Owszem - zgodził się, czerwieniejąc trochę - Widzisz, tego... Hm... Masz absolutną rację, ale hm, oblężenie trwało bardzo długo, prawda, więc przy tym i owym...
- Nie wiem, co to ma do rzeczy - stwierdził surowo Eryk. - Klasyka nic nie wspomina o dzieciach. Piszą, że przez cały czas snuła się po wieżach Tsortu i rozpaczała po utraconej miłości.
- No cóż, przypuszczam, że trochę rozpaczała - zgodził się Rincewind. - Tyle, że nie można rozpaczać bez przerwy, a na tych wieżach było pewnie dość chłodno.
- Od snucia się można się ciężko pochorować - kiwnął głową sierżant.
Lavaeolus z namysłem przyglądał się kobiecie. Wreszcie podszedł i skłonił się.
- Przypuszczam, że wiesz po co przybyliśmy, pani.
- Jeśli dotkniecie moich dzieci, zacznę krzyczeć - oznajmiła zimno Eleonora.
Po raz kolejny Lavaeolus wykazał, że obok znanych umiejętności taktycznych cechowała go wyraźna niechęć do marnowania przemowy, którą ułożył sobie w głowie.
- Piękna panno - zaczął - Pokonaliśmy wiele niebezpieczeństw, by Cię uratować i oddać w ramiona ukochanego... - Głos mu się załamał - Hm... ukochanej rodziny. Tego... Wszystko to poszło całkiem nie tak jak powinno, prawda?
- Nic nie poradzę - odrzekła Elenora. - Oblężenie trwało strasznie długo, król Mauzoleum był bardzo miły, a Efebie i tak nigdy mi się nie podobało.
Eryk - Rincewind, Thursley, Eryk, Elenora Tsortiańska, Lavaeolus
Dodał(a): niebezpiecznyGroszek
* * *